poniedziałek, 15 czerwca 2015

Start

Wyjeżdżając poza Wrocław czułem się jakbym działał wbrew zasadom, prawie łamał prawo, bo kto teraz jeździ na 1,5 miesięczne wakacje? Zacząłem pedałować przez Wrocław z niedowierzaniem że to już że się właśnie udaje - jakbym uciekał na wagary. Faktem jest że kasę odłożyliśmy na wyjazd, mamy to szczęście że mamy czas, a mimo wszytko mentalnie uchylałem się od obowiązków. Chore ?

W takiej podróży, podobnie jak przy wchodzeniu na górę czy przy starcie samolotem - zwykły świat szybko staje się trochę abstrakcyjnym bytem gdzieś tam daleko. Drugiego dnia, po tym jak nabraliśmy już tego odpowiedniego dystansu widzimy osobnych ludzi jak osobne galaktyki zanurzone w swoich kosmosach: gość odczytujący stan gazomierza na ulicy do kogoś przez telefon, dziewczyna opowiada koleżankom jak jej nowy brat będzie miał na imię, ktoś tam wymiata miotłom pajęczyny w działkowej altance czy facet w samochodzie na parkingu dygujący orkiestrą z radia. Tempo podróży rowerowej pozwala anonimowo ocierać się o te sytuacje. Ludzie są blisko i jednocześnie daleko.




Kierunek typowo Polski - zachód.

Plan jest. Mapy ściągam. Start: jutro :)