piątek, 27 lutego 2009

Чаршија


Wstapiłem w Чаршија [Czarsziji] (tureckiej dzielnicy miasta) na czaj do jednej z wielu kafejek. Klienci - albańczycy wyłącznie płci męskiej. Zdecydowana wiekszość w wieku ok. 50-tki, paru dziadków i niewielu młodszych. Gesto od oparów papierosowych. Przy kilku stolikach gra się w karty lub domino. Dookoła graczy zbierają się gapie. Przy innych stolikach albo się rozmawia albo ktoś samotnie siorbie jakiś napój. W rogu wisi telewizor, leci bundesliga. Dosiadłem się do dominowego stołu i zamówiłem czaj. Podają go po turecku w małych łezkowatych czarkach na aluminiowej tacce. Mocny jest. Do tego cukierniczka z rynienką na deklu. Też przygladam się grze. I to wszytko, dookoła mnie bariera językowa. Poza dialogami w zasadzie nie dzieje sie nic. Gra jest na mój gust losowa, znaczy celem jest zabicie czasu a sposobem układanie klocków, może wg. jakichś zasad bardziej skomplikowanych niż łączenie ilością oczek. Wyczuwalna jest również hierarcha społeczna tych gości. Ktoś gra, ktoś patrzy, z kimś sie nie rozmawia, komuś podaje się herbatę, ale wszyscy siedzą od rana w knajpie mając ten swój wiek produkcyjny - jak zapewne skomentowali by to niektórzy macedończycy.
Od czasu walk w Kosowie o niepodległość, do Macedonii wyemigrowało wielu albańczyków. W 2001 doprowadzili oni niemal do wojny domowej w Macedonii. Od tego czasu stosuki między tymi narodami pogorszyły się. Przed tem Czarszija była miejscem spotkań obu nacji stolicy. Dziś już tak nie jest. Sytacja pewnie jest jeszcze bardziej skomplikowana ale ponoć jest coraz gorzej...

2 komentarze: