sobota, 9 maja 2009

ახალციხე - Akhalkce

I znowu wyladowalismy w garazu. Tak jak w norwegii, tyle ze tam bylismy w pracy, a tu jestesmy na wakacjach... Tam spalismy na betonie a tu polozylismy sobie pilsniowe plyty. I to chyba tyle z podobienstw bo reszta jest juz zupelnie inna. Np. Ten salon co sie ponad nami znajduje w stylu imperialnego socjalizmu. Wypilismy tam cherbate zeby podziekowac kucharzowi za to ze nam ta piwnice udostepnil. Zasiedlismy w wysokich scianach oblozonych dokorowanym drewnem, okiennice pod sufit okraszaly zdobione kurtyny w ciemnej zieleni. Na rozklekotanymi parkiecie postawiono stoliki i krzeselka w styly swietlica szkoly podstawowej lat 90. Troche sie tu czuje jak w powrocie do przeszlosci. Troche bo tamtej przeszlosci dobrze nie znam, a pomimo wszytsko tu dzieje sie terazniejszosc i to stale zaskakujaco, meczaco, brudzoaco niedbale.
Do komnaty wszedl dzielnicowy ze swoja swita. Grubasek, mial na policzku pieprzyka, dwoch takich w kurtkach moro, dziewczyna i tlumacz w kamizelce. Grupe wyruznial podzial rul, socjalistyczna hierarchia waznosci. Gdy nas spisywali, co mile, dla naszego bezpieczenstwa, poczulem sie troche jak poboczna postac w powiesci dostojewskiego czy gogola. Policjant mogl wychodzac w deszcz zamienic sie w kota albo tej kobiecie mogl odpasc nos. Wszytko dzieje sie w deczcu, chlodzie i polswietle. Kierowcy siedza w szynkach na ulicach gasnie swiatlo. Na szczescie jestemsy w tym garazu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz