poniedziałek, 4 maja 2009

Aragatzavan

Popoludniu dojechalismy do Arvgaraku. Tuz przed miasteczkiem spotkalismy pania rowerzystke w rozowym dresie. Nie dalo sie odmowic kawy. Widzielismy juz bloki w yerewaniu i choc te byly w gorszym standarcie niz u nas za PRLu, to tu dalismy sie po raz kolejny zaskoczyc. Odrapane sciany, na ktorych niewiele tynku zostalo, schody w surowym betonie dekoruje zardzewiala powyginana porecz, na scianach wisza kable pomiedzy jakimis rurami i licznikami. W powietrzy pachnie stechlizna, a na dole klatki zbiera sie woda. Nie wiem czy mozna to miejsce nazwac brudnym skoro jest niemozliwym zeby kiedykolwiek w takim stanie bylo czyste. Przed drzwiami do mieszkania Ali wylozono 16 kafelek i wycieraczke. Mieszkanie ciemne, przejscie waskie, ze scian dawno zeszla juz farba. W goscinnym pokoju duza komoda szafka z telewizorem, dwie kanapy stol i dywan na drewnianej podlodze. Ugoszczona nas apriksowym gestym sokiem, chlebem z taka trawa z jajkiem. Ta zielenine zbieraja w gorach bo bardzo zdrowa. Gospodarz z wasem, ojciec rozowej rowerzystki, mowi glosno i po rusku. Tak jak wiekszosc ludzi wspomina nam o masakrze z 1915 roku. W dloniach przezuca takie same paciorki jake widzialem u muzlumanow w iranie. Przeciaganie ich tam i z powrotem po sznurku nazywa zabijaniem czasu, a nie modlitwa - dla mnie to sensowniejsza odpowiedz...Korzystam z ciasnej, zawalonej lazienki. Woda napuszczona do wanny, sciany pozulkle, wszedzie wydaje sie brudno, z kranu woda nie leci w muszle bez sedesu splukuje sie woda czerpana wiaderkiem z wanny. Na sicianie wycenta w serce scena z tytanika i pudelka po proszkach to najbardziej zywe kolorowe ozdubki.
Wieczorem zaprosil nas do mieszkania pewien gospodarz.
Kuszajcie pazalsta. Lawasz czyli chleb jak placek, ser owczy, aprikosy w zalewie i dzem z ogromnymi kawalkami owocow.No to pokuszali. Do kolacji towazyszyly nam sasiadki z dziecmi. Pozniej przyszedl jeszcze sasiad z wodka i winem. Dawajcie popijom. Za wstriecza, za was za nas, za ten dom, za wasze zdarowie ! Kira, gospodyni, pomiedzy jednym a drugim dostawiala na stol ogorki kiszone, chleb, kielbasy, cukierki ciasteczka. Zapodalem nasz wspanialy toast "za wasze zdrowie", ale sasiad i gospodarz chyba oczekiwali dluzszej wypowiedzi, no coz.. chlup. Butelkowy nalal wina do ogorkow - niczewo, niczewo! Wsio haraszo. Dawajcie. Nie wiem kiedy pojawila sie goraca ryba z ziemniakami. i kak to gospodyni przyzadzila na jednym palniku? Za was, za wasze zdarowie, za ten stol. Sasiadki z dziecmi poszly, my juz zasypiamy ale dzielnie nie zamykamy oczow choc pewnikiem kolyszemy sie juz na kanapie. A gdzie wy choczecie spac? Na dworie w palatku choladna znaczyt w noczy moroz. Za mir co by byl spokojny! Ja wam pokaze moja komnate gdzie wy mozecie spac. U mnie trzy komnaty puste. Kazda w innym kolorze. Rozowa, zielona i niebieska. W kazdej posciel na lozku odpowiada kolorowi scian i zaslon. Za wstriecza! No to jeszcze ostatni i mozecie isc spac. Bach!
Jutro zarzne dla was barana jak tylko zostaniecie – no to zostali…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz