sobota, 16 lutego 2013

Ao Nang

Czasem bywa tak że wydaje sie że jedynymi problemami są zatkana rurka grubo zmielonym lodem w owocowym shakeu czy za ciepła woda w morzu. Niemniej jako że wyprawa jest rowerowa czesto zdarzają się inne problemy np. ze do miejsca noclegu dojeżdżamy wieczorem i jest krucho z miejscem do spania. Było tak właśnie na Ko Lancie dosłownie wszystkie hotele, guest housy, bambusowe chatki były zupełnie zajęte. Trwa high season a że teren atrakcyjny obrodziło turystami. Dla nas przyjazd po 18 oznaczał brak miejsc. Z blogów inych rowerzystów przeczytalismy ze można wbijać na posterunki policji. Tak też zrobilismy, a Monika nie dała szans funkcjonariuszowi mówiąc że potrzebujemy safe place to sleep ze zmęczeniem i zarazem determinacją w oczach. Spaliśmy więc przy posterunku, a policjanci w środku ogladali Lewandowskiego ganiajajacego za piłką. Oni chłodzili sie klimatyzacja a my po dniu pedałowania przykleilismy sie do karimat i próbowaliśmy zasnąć. Podobnie jest teraz. Znowu siedzimy w namiocie, tym razem na kampingu i oszukujemy sie już ogrzanym Changiem (lokalnym najlepszym i okropnym piwiem).

Zdjęcia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz