czwartek, 2 lipca 2015
Czasem słońce, czasem deszcz
34 km. 1145. Ciepło. Wczoraj wieczorem złapała nas ulewa. Zanim znaleźliśmy nocleg zrobiło się burzowo. Waliły pioruny, lało. Walczyliśmy z przeciekającą podłogą namiotu wykładając folie, jakieś worki na śmieci. Rozpaczliwe dbanie o jakiś tam wypoczynek. 14 godzin później pijemy kawę we wioskowej kafejce. Na krzesłach w słońcu rozwiesiliśmy zmokłe śpiwory. Upał. Chowamy się w cieniu. Relaks. Kawę sprzedaje osiemdziesięcioletnia staruszka. Bimbają dzwony kościółka. Poza nim we wioseczce są jeszcze ze dwa gasthofy, w sumie siedem kamieniczek. Pachnie obornikiem. To kabriolet przejedzie drogą to traktor. Nic w zasadzie się nie dzieje - południowa nuda w bogatym kraju.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz