sobota, 4 lipca 2015
Arnoldstein - poranek
1km. Podróżowanie rowerem to trochę rezygnacja z domowych udogodnień: bieżącej wody, elektryczności, wygodnego spania itp itd. W zamian wchodzi się w bliski kontakt ze strumieniami, deszczem, ciepłem słonecznym, trawą czy błotem. Są też momenty niespodziewanych lub planowanych powrotów do miejskiej infrastruktury np.: śniadanie na brudnych ławkach stacji OBB(PKP) w Stayer. My kultywujemy zwyczaj picia porannej małej czarnej w przydrożnych kawiarenkach. Bywa z tym różnie ale dziś jest bardzo miło. Z do końca niejasnych przyczyn miasteczko zrobiło na nas dobre wrażenie. Miesza sie tu niemiecki i włoski język. Kafejka jest pełna od poranku, słońce miło grzeje. Można się cieszyć codziennością (jak się wydaje) tych ludzi i trochę w tym uczestniczyć. To wszytko jako przerwa w podróży, powrót z zimnego lasu w mokrych sandałach i przemoczonym namiotem na bagażniku jest przyjemnym kontrapunktem w planie dnia. A dziś w planie przełęcz, Traviso słowem wjazd do słonecznej Italii. Ma być 35 stopni.
Etykiety:
Arnoldstein,
austria,
podróż,
Polska Czechy Austria Włochy Szwajcaria,
rower,
Traviso,
Włochy,
wyprawa
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz